Pielęgniarka pobiera mi krew, ale wpierw muszę podpisać, lekarz przed zabiegiem tego samego pacjenta. Niedługo osiągać tego, że kupując kupując w markecie będą podpisywał, że sam go wybieram iw nieszczęści nie będę wnosił pretensji. To ucieczka od odpowiedzialności za własne czyny. My rozpoczęliśmy tonąć w powodzi absurdalnych przepisów.Ludzkość wykonywania samo zagłady wybierających na prezydentów oszołomów, ludzie o bardzo dobrej kontroli dostępności przepisów. Wybór takich jednostek doprowadziło do końca świata    prędzej niż ocieplenie klimatu. Niestety świat tak się skurczył, że nie ma gdzie uciekać

Mąż szukał ratunku w antydepresantach i spotkaniach ze znajomymi  Wszyscy, którzy zdecydują się pisać o kartelach, wiedzą, że nigdzie nie będą w pełni bezpieczni. Podobnie było z Javierem. Czuł, że dla takich jak on koniec zawsze jest taki sam. Nie wiedział tylko, kiedy zostanie wykonany wyrok – dodaje.

O ile sam Meksyk słynie w świecie z przemocy i przestępstw, to Juárez skupia te problemy niczym w soczewce. Miasto nazywane jest stolicą korupcji i przemocy. Jak wylicza mój gospodarz, w latach 1993-2005 zamordowanych zostało 370 kobiet – tyle ciał udało się odnaleźć. Obecnie szacuje się, że rzeczywista liczba zamordowanych może być nawet dwukrotnie większa.

Przestępczość była tak duża, że ulice były patrolowane przez 7 tysięcy żołnierzy i policję federalną. W latach 2008–2012 to liczące 1,3 mln ludności miasto uznawano za najniebezpieczniejsze na świecie. W najgorszym roku doszło do ponad 3,7 tys. zabójstw. https://udraznianie.waw.pl

- W porównaniu z tamtym czasem obecnie mamy względny spokój – mówi mi, który przez blisko 40 lat obserwował wszystko to, co mroczne w Juárez. Od zabójstw, poprzez wypadki samochodowe, gwałty - po samobójstwa. Najtrudniej było wtedy, gdy na miejscu zbrodni zjawiał się przed policją. Kilka razy zdarzyło mu się minąć z płatnymi zabójcami.

- Latami nasłuchiwałem przez policyjne radio, co i gdzie się dzieje. Zawsze chciałem być pierwszy. W końcu za to mi płacono. Na pewnym etapie stało się to jednak zbyt niebezpieczne, zabójstw było tak wiele, że ofiarą mógł stać się każdy. Lata 2006-2012 to była prawdziwa jatka. Miejscowi dziennikarze skrzyknęli się, by wspólnie tworzyć specjalne "kordony", tak to nazywaliśmy. Nie ruszaliśmy się nigdzie w pojedynkę, na robotę zawsze jeździliśmy razem, nawet jeżeli prywatnie się nie lubiliśmy.

 

Książki jej męża to do dziś prawdziwa skarbnica wiedzy o miejscowych Narcos, kartelach, ich działaniach i związkach z politykami.

 

To dlatego, jeśli ktoś przyjeżdżał do Meksyku z Azji, Ameryki czy Europy i chciał się dowiedzieć, jak wygląda przemyt narkotyków, odzywał się do Javiera. On nigdy nikomu nie odmawiał spotkania.